Strona:Kazimierz Laskowski - Żydzi przy pracy.djvu/20

Ta strona została uwierzytelniona.

Zrobili z p. Ignacym układ. Pszenicy nie było, zgodny Mordka musiał brać co było pod ręką. Był jęczmień; tylko znów nieszczęście chciało, że jęczmień nie płacił. Ale Mordka, ryzykant, przystał i na jęczmień. Czasem to jeszcze i jęczmień przeobraził się w inne ziarno, w rzepak, owies... aż w końcu Mordka był zmuszony za pierwsze sto korcy pszenicy wziąć... okowitę.
Rozumie się, że ziarno, przepuszczone przez kontraktowy alembik z „dopiskami“, musiało swój profit przynieść, od tego jest spekulacya! Przyrosło trochę na jęczmieniu, trochę na grochu, resztę na rzepaku i okowicie; ale w tem nie wina Mordki, tylko przekropnego lata, mokrych żniw.
Najbardziej lubiał kupować Mordka, to czego niema.. Wiedział, że p. Józef już dawno owies wymłócił, że nie ma na sprzedaż ani korca, ale kupił „na przednówku“ 200 korcy. Dlaczego nie miał kupić? Pan Józef miał ładny kawałek lasu, czystą jeszcze hypotekę, było gdzie owies przechować. Nie odda w terminie, bardzo dobrze, Mordka będzie czekał; nie odda z „nowego“, jeszcze lepiej... Niech sobie owies rośnie! Mordka ma czas i cierpliwość, a las swoją wartość. W ten sposób Mordka Echt w lat sześć dochował sie z 200 korcy owsa dwóch włók ładnego lasu. Za las wziął parę tysięcy rubli, a że właśnie p. Józefowi potrzeba było pieniędzy, to cały zarobek utopił zaraz na 1-ym numerze hypoteki.