Strona:Kazimierz Laskowski - Żydzi przy pracy.djvu/37

Ta strona została uwierzytelniona.

jeszcze pomniejsze grzeczności szlachcie. Stręczył służbę. Przecież najzawołańszy myśliwy nie gardzi drobną zwierzyną. Jeżeli nawet o sam strzał chodzi tylko, to trudniej trafić do dubelta niż do rogacza.
Ma Warszawa swoje kantory, ma „kontrolę służących“, Pułtusk tego wszystkiego nie posiada, ale ma za to Kiwę Bobika, w którego głowie jest osobny wydział stręczeń ku wygodzie mieszkańców okolicy.
Ma on zapisanych ekonomów, rządców, kucharzy, gospodynie, stangretów, lokajów, ogrodników. Wybór wielki, a że Kiwa wie, co komu potrzeba, odrazu więc odpowiedniego osobnika stręczy.
Pan Janusz płaci ekonomowi tylko sto rubli, więcej dać nie może. Kiwa ma właśnie takiego. Bardzo porządny człowiek, na roli się zna jak rzadko, nawet krew umie puszczać. Bardzo porządny człowiek.
— Będzie wielmożny pan z niego zadowolony — zapewnia — żeby chciał, toby mógł rządcą w dużych dobrach zostać, taki zdatny!
Ekonomowi zaś prawi na ucho:
— Niech pan bierze, co się trafia, tymczasem... Ja wiem, że pan nigdzie długo siedzieć nie lubi. Tymczasem dobre i to! Pensya wprawdzie mała, ale można dorobić... Ja pana poznam z Joskiem Szczypiorkiem, on z panem Januszem handluje... bardzo porządny kupiec i zna się na rzeczy.