Potrzebuje p. Henryk gospodyni; zwyczajnie kawaler, do kobiecego gospodarstwa. Kiwa ma właśnie taką. Nie stara jest, nawet jej się dobrze za mąż trafiało, ale nie chciała... przywykła po dworach służyć.
Szukał p. Jan ogrodnika. Jest niedrogi, miał nawet patent ze szkoły ogrodniczej, ale zgubił. Nie potrzeba daleko szukać. Kiwa ma każdej służby dostatek, nastręczy, umówi, ugodzi, na stół, czy na ordynaryę i bez subiekcyi obie strony kontrakt piszą. Kiwa byle czego nie proteguje; jego ludzie mają zawsze dobre świadectwa, a że się czasem który w nowej służbie popsuje, trudno. Najlepszy koń znarowi się niekiedy.
Ulubionem zajęciem Bobika są także „sprawunki.“
Kiwa załatwia sprawunki na poczekaniu i z zamiłowaniem, nie dla zysku, dla rabatu... Boże uchowaj! ale przez dziedziczną żyłkę, przez atawizm handlowy. Jego ojciec miał sklep bławatny, ale zbankrutował. Kiwa sklepu nie ma, ale kupować, targować bardzo lubi i zna się na towarze, każdemu do gustu utrafi i wygodę niemałą zrobi.
Przyjechał dziedzic z Wydmuchowa do Pułtuska, miał na głowie tysiące interesów, szczęściem, że Kiwa przypomniał: „a nie ma wielmożny pan jakiego sprawunku?“ bo byłby na śmierć zapomniał o imieninach żony, o prezencie...
Strona:Kazimierz Laskowski - Żydzi przy pracy.djvu/38
Ta strona została uwierzytelniona.