Strona:Kazimierz Laskowski - Żydzi przy pracy.djvu/46

Ta strona została uwierzytelniona.

Szloma nie lubił rachować na lata, wolał krótszy termin. Rok to kawał czasu, a nie wiadomo kto jutra dożyje.
Do trudniejszych operacyj należały pożyczki na dwa podpisy. Trudno żyranta wozić w kieszeni. Wtedy Szloma, wchodząc w położenie, brał pełny weksel z jednym podpisem, dając zaliczkę, skoro zaś szlachcic przywiezie inny weksel z dwoma podpisami — niech będzie „mamy“ lub „żony“ — obiecywał dopłacić resztę. Przywiózł szlachcić drugi podpis, najrzetelniej według umowy dopłacił; nie przywiózł, to już Szloma ryzykował, zatrzymywał pierwszy papier, ale nie dopłacał ani grosza.
Zaliczki nie przenosiły 25% wypisanej sumy. Duże ryzyko potrzebuje dużej nagrody.
Dzięki powyższym kombinacyom, Szloma nigdy stratny nie był, nigdy nawet od siebie szlachty nie procesował. Trafiało się, że dłużnik nie płaci; Szloma pisze list jeden, drugi, trzeci, w końcu donosi, że pieniądze były nie jego, że dłużej czekać nie może i puści w drugie ręce.
Takich „rąk drugich“ miał Szloma kilka par. Miał ręce Herszlika Grünbauma, Bajnisia Rozbitka, Majorka Gutenachta i wielu innych.
Ręce procesowały, posyłały komornika, urządzały licytacyę ruchomości i robiły wpis hypoteczny.
Gdy zrozpaczony dłużnik, otrzymawszy pozew, zjawiał się u Süskinda, ten ubolewał nad łajdactwem