Strona:Kazimierz Laskowski - Żydzi przy pracy.djvu/55

Ta strona została uwierzytelniona.

— A co, ja zaraz mówiłem, że to z „pokarmu!“ Widzieliście wasz język? jak w błocie umazany... Choroba siedzi u was we wnętrzu, a dziecko z pokarmem ją wyssało. Ale na to jest rada. Dziecku dam miksturkę własnej roboty... „ulepek!“ będzie wasz kosztowało 18 kopiejek...
— Spuśćcie już na równe 15...
— Nie targujcie się, tylko słuchajcie! A wam postawię cztery „świeże“ pijawki pod piersiami, to tę gorycz z pokarmu odciągną...
— A możeby i dziecku? — proponuje chłopka.
— Dziecku nie trza! Będziecie mieli ulepek. Dawać po łyżce trzy razy dziennie; jak wam zabraknie, to przyjdziecie do mnie. No chodźcie do drugiej izby, tam wam „moja“ postawi pijawki i będzie po gwałcie... Zapłacicie 55 kopiejek z ulepkiem.
Chłopka w drodze do sali operacyjnej chciałaby się jeszcze targować, ale Fajbuś nie daje jej przyjść do słowa, popychając przed sobą.
— Nie barłóżcie! nie barłóżcie. Jeszcze wam drogo? świeże pijawki jak smoki!
Takich konsultacyj ma Fajbus w dzień targowy kilkanaście, a załatwia się z poradą szybko i wprawnie. Kołtun, strzykanie, kolka, choroby dziecięce, czy kobiece, wszystko to leży w zakresie medycznej wiedzy Melocha.
Między jedną a drugą operacyą, czy poradą ruchliwy medyk przemienia się we fryzyera i golibro-