Strona:Kazimierz Laskowski - Żydzi przy pracy.djvu/63

Ta strona została uwierzytelniona.

w kawałkach, nawet „koszerna“ kiełbasa! Czego dusza zapragnie! Jest w czem wybrać.
Jako gościnny gospodarz, znający przytem upodobanie swych gości, wie Lejzor, co komu podsunąć, co zachwalić. Panu pisarzowi proponuje szklankę porteru, wójtowi kieliszek „prawdziwej szabasówki“, płeć piękną raczy „słodką“, dla furmanów, lokajów, kucharzy, o więcej zepsutem podniebieniu przez styczność z dworem, ma „krople“, nadające przedziwny smak „czystej“ — dla gospodarzy okowitę z pieprzem, dla zwykłego plebsu tańszy gatunek wódki po 3 kopiejki kieliszek. Usługa szybka i akuratna, a zakąska — palce lizać!
Nic przeto dziwnego, że odbyt jest, zwłaszcza, że Lejzor robi swym klientom możliwe ułatwienia.
Tantniejszym daje na „borg“, na prostą kredę, czeka od jarmarku do jarmarku, a nawet i dłużej; mniej zasobnym nie odmawia również, choć należność swą zabezpiecza w realniejszy sposób.
Dla uprzystępnienia najuboższej klasie rozrywki, utworzył Lejzor „lombard prywatny“ na zastaw ruchomości. Instytucya ta mieści się w olbrzymiej skrzyni, ustawionej obok szynkwasu. Funkcyę taksatora spełnia najstarsza latorośl rodu Gangów, modrooka Małka, wydając kwitki lub ustną decyzyę o wartości, zamienionej na ilość półkwaterków. Wypłata ma miejsce przy szynkwasie.
W Lejzorowym lombardzie nie ma wprawdzie