Strona:Kazimierz Laskowski - Żydzi przy pracy.djvu/73

Ta strona została uwierzytelniona.

— Wzięlibyście... ja wiem! żeby kto dał... Chcecie usłyszeć mądre słowo? — wykrzykuje Mojsie.
— Od tego jarmark. W targu gniewu niema...
— Wszystkie pieniądze... czternaście rubli!
— Co! Uszer dawał dwadzieścia i dwa, a nie brałem.
— Boście głupi. Trzeba było brać. Czternaście rubli to wszystkie pieniądze — wyrokuje ostatecznie Mojsie, odchodząc i zostawiając stroskanego chłopa z zatargowaną graniastą.
Podobne przetargi in minus odbywają się w dalszym ciągu pod przewodnictwem Uszera przy wszystkich przyprowadzonych na targowisko wiśniaszkach, kwiatulach, biedrulach i łaciatych.
Słońce skręciło już ku zachodowi, jaki taki zabiera się już ku domowi. Pobrykują ciągnięte za powróz bydlątka. Uszer teraz odbywa powrotną drogę i dobija targu.
Dostrzegł go zdala właściciel graniastej — woła:
— Uszer! pójdźcie ino. Cóż to nie skończywa?
— Ja myślałem, żeście już sprzedali — mówi Spokojny, podchodząc zwolna.
— Ja się ta zawdy pierwszego kupca trzymam — tłómaczy się chłopek. — No jakże!
— Niech od was wpierw usłyszę...
— Dacie dwadzieścia pięć?
— Nie kpijcie! nie kpijcie!