Strona:Kazimierz Laskowski - Żydzi przy pracy.djvu/82

Ta strona została uwierzytelniona.

rzecz! No, nie spierajcie się. Towar u Berka jest gotowy, wam trzeba tylko iść i przynieść. Zgoda!
— Jak trza, to trza! ale pamiętajcie Mordka, żeby nijakich potrącań nie było i pieniądze na stół!
— Będą, będą... więc jutro przed północkiem w drogę! Ja wrócę do Oleśnicy i zaczekam na was. Nie bójcie się, „postoju“ nie będzie.
W ten sposób Mordka Winterkalt, obchodząc „swoich ludzi“ po nadgranicznych wioskach, urządza wyprawy za szwarcem. Czasem zdarzało się, że mimo denuncyacyi, straż graniczna chwytała bandę szwarcowników, nie jeden z czynnych popleczników wolnego handlu przypłacał taką ekskursyę mieniem, odsiadywał kozę, ale Mordce Winterkaltowi włos z głowy nie spadł.
Przyłapani chłopi milczeli, a któżby się w niepozornym żydku, chodzącym po wsiach za kupnem skórek, domyślił genialnego wodza kontrabandzistów?
Tak było przez lat parę. Mordka dorobił się znacznego majątku, lecz procederu nie zarzucił, zaprowadziwszy nawet niejakie ulepszenia w transportowaniu okowity. Między innemi wyznaczył dla zachęty „premię wwozową“, polegającą na tem, iż szwarcownik, który przyniósł dziesięć garncy spirytusu, prócz normalnej zapłaty pół rubelka od „macherzyny“, dostawał jeszcze kwartę szwarcówki dla siebie.