Ta strona została uwierzytelniona.
Tymczasem to nie były kpiny, ale całkiem brzydki interes, jak się o tem zaraz przekonano od starego wachmistrza, który był na służbie, i teraz właśnie nadbiegł pędem z parasolem do kancelaryi.
Wachmistrz potrzebował na chwilkę wyjść na dwór, zobaczył stojący w kącie parasol Mordki, wziął go na tymczasem, bo deszcz kropił. Kiedy otworzył, a przyszło mu to z trudnością, bo sprężyny były zardzewiałe, aż krzyknął.
Tak opowiadał wachmistrz demonstrując w kancelaryi corpus delicti... parasol, w którego środku na lasce owinięte było kilka biczów korali...
Sprawa się wydała. Mordka stracił przez konfiskatę kilkadziesiąt rubli, siedział w kozie, a w dodatku musiał się wynieść w inną okolicę, bo tu już był za bardzo znany.