Strona:Kazimierz Laskowski - Żydzi przy pracy.djvu/90

Ta strona została uwierzytelniona.

— To wam później doniosę, ino matula w pole pójdą...
— Doniesiesz? a może w chałupie niema więcej jajek!
— O! albo to ja nie wiem — zapewnia Józek. — Jeszcze cztery kurki siedzą pod przypieckiem.
— No! to pamiętaj — napomina Ryfka, dając żądany towar. — Jakbyś nie przyniósł Józek, to zaraz przed matką poskarżę — jaki z ciebie smyk! Pamiętaj! jeszcze dwa jaja należy mi się od ciebie, a jak przyniesiesz trzy, to ci dodam miodownika!
I chłopak nie zawiedzie — raz z obawy oskarżenia, powtóre dlatego, żeby raz na zawsze kredyt stracił. Wprawdzie matka wyrzeka, że kury jaja gubią, i odgraża się, kuksając Józka, że gadzinę na dwór powypuszczał, ale co to pomoże. Józek jajka podebrał, Ryfce odniósł, bo trzeba stawić się w słowie.
Zdarza się również czasem, iż małżeństwo żyje z sobą w niezgodzie, chłop sobie, a baba sobie. Jedno drugiemu wyrywa, każde ciągnie w swoją stronę, czasami się nawet pobiją, pokaleczą, zwyczajnie grubiański naród.
Z takiem małżeństwem można handlować, ale tylko osobno z mężem, a osobno z żoną, inaczej zamiast targu będzie wrzask i bijatyka. Wie o tem Ryfka, wie o tem i Berek. Więc Berek idzie do chałupy niby z interesem i zagaduje kłótliwego chłopa,