porachowali się, a za procent odwiózł jeszcze Matus ziarno na targ do miasteczka.
Wygoda za wygodę.
Prócz przytoczonych powyżej ułatwień, nie lubiąca sporów natura Liebesfeindów, zdobyła się na znakomite ulepszenia w wagach i miarach.
W zwykłem teoretycznem pojęciu, łokieć łokciowi, a funt funtowi równy, w praktyce zdarza się czasem inaczej. Wiadomo, że funty dzielą się na łuty, łokieć na cale. Jeżeli przeto funt cukru, mający 32 łuty, kosztuje łącznie z kupieckim zarobkiem szesnaście kopiejek, to, rzecz prosta, taniej sprzedanym być nie może.
Ale co robić z upartym chłopem, grundalem, gdy nie chce dać tylko 14 kopiejek za taki funt słodyczy? Czy mu nie dać i pozwolić, żeby pił herbatę na gorzko, żeby stracił smak do zdrowego napoju i wziął się do wódki?
Głupi kupiec bez handlowej edukacyi z pewnością zrobiłby tak. Lecz Berek i Ryfka nie. Targują się z początku do upadłego, a gdy widzą, że nie pomaga, puszczają...
— Niech będzie po waszemu, Macieju — mówi Berek do upartego chłopka. — Dla was tym razem sprzedam ze stratą... ale pamiętajcie, jak będziecie jechali na jarmark, to się do was przysiądę...
— A toć mi woza nie ubędzie...
— Ny! to już zgoda. Ryfka gib a kleines
Strona:Kazimierz Laskowski - Żydzi przy pracy.djvu/94
Ta strona została uwierzytelniona.