funt cuker a fürzen kopejkes — dyryguje Berek i niebawem uradowany z taniego kupna chłopek idzie do domu, rozmyślając:
— Jednako z Berka zgodny żyd. Całe cztery grosze puścił na funcie.
A Berek z Ryfką śmieją się w kułak, bo odważyli cukier na małe, dwudziestoośmiołutowe funty.
Podobnie jak funty, są i łokcie w podwójnym gatunku, małe i duże, są kwarty i garnce dwojakie. Jak komu i jak kiedy!
Oprócz tego do grubszych rachunków jest ćwierć 7-o i 10-o garncowa i waga decymalna, której urządzenie wystudyował Berek znakomicie.
Niemały przytem zarobek daje sam towar, jeśli się go bierze z pierwszej ręki albo wprost z fabryki, a czasami nawet wyrabia na miejscu.
Ma zagranica „prawdziwą kawę figową,“ ma i Berek prawdziwą kawę z przypalonego łubinu. Produkt tani a zdrowy, bo przecież chłop nie owca, żeby na „łubinozę“ zachorował. Herbata, nabyta u Liebesfeindów, nie jest wprawdzie „karawanowa,“ ale za to naciąga silnie. Z małej szczypty można zrobić pół garnca napitku, mniej szkodliwego zdrowiu, bo nie zawiera wcale „teiny,“ a przypomina smakiem kiszoną kapustę, kolorem zaś wypaloną cegłę.
Strona:Kazimierz Laskowski - Żydzi przy pracy.djvu/95
Ta strona została uwierzytelniona.