Strona:Kazimierz Laskowski - Poradnik dla dłużników.djvu/14

Ta strona została przepisana.

Nobile verbum rzekło się,
Natchnionej Muzy słowo!
Bez zwłoki w akord uderz mol
I zacząć chciej ab ovo.
Niech nam się zdaje, jak przez sen,
W podniecie wyobraźni,
Że podpisany niżej wieszcz
W dłużniczej jęczy kaźni,
Że się wypłaty zbliża dzień,
Wierzyciel klamki ima,
A wieszcz (przypomnę, że to sen)
W kieszeni grosza nié ma.
Strach! sytuacya przykrą jest,
Los czarny jako sadze!
Posłuchać, czytelniku! racz —
Jak sobie wtedy radzę!
O ile pora jeszcze jest
Obecność unieść z domu,
O ile drugie wyjście mam —
Uchodzę po kryjomu.
Śpiesznie po schodach pędzę w dół,
Znajomych mijam ludzi...
Tymczasem kuzyn puka wciąż,
Dopóki się nie znudzi.
Sposób ten prosty dobrym jest
I dosyć nawet w modzie —
Warunek jeden: trzeba być
Koniecznie z stróżem w zgodzie.
Gdy nazbyt bowiem długo chcesz
Żyć w sferze nieobecnych,
Chytry wierzyciel chwyta się
Czasami środków niecnych!
I najpierw stróża w zwiady śle,
Stąd bardzo łatwa zdrada —
Za sobą tedy stróża mieć
Koniecznie ci wypada.
Niewielki zresztą to jest koszt
Odnośnie do usługi,
Boć łatwiej przecie dychę dać,
Niż własne płacić długi!