Strona:Kazimierz Laskowski - Poradnik dla dłużników.djvu/18

Ta strona została przepisana.

Największych tchórzy zmienia w lwy...
Niczem ich nie zastraszysz!
Po opium Chińczyk gotów znieść
Najsroższe bicie w pięty;
Znam wieszczów, w których whisky, grok,
Roznieca ogień święty!
A cóż dopiero zwykły tłum?
Przeciętni śmiertelnicy?
U takich następuje zwrot
Po pierwszej już szklanicy;
Po drugiej myśli zwykły bieg
Zatacza się jak kula,
Po trzeciej, czwartej, wzrasta wir,
A serce się rozczula.
Wtedy najsroższy mięknie wróg,
Dłoń dłoni szuka rada,
Zawiść, szykana, niby rtęć,
Poniżej zera spada —
I ten, co dotąd ścigał cię
Na trzeźwo tak zawzięcie,
W rozstroju ducha gotów jest
Poprzestać na procencie!
Jedyna trudność w sprawie tej
(I miły mniej warunek),
Ze wierzycieli zwykłych ród
Nie każdy pije trunek.
Ze w piciu mają system swój
I tej maksymie służą,
Iż, o ile kto stawia im,
Zazwyczaj piją... dużo!
Z tych względów — radzę — więcej dbaj
O ilość, niż o dobór —
Nie dawaj — jak to mówi gmin —
Najlepszych cieląt z obór!
Nie leć na porter — zwłaszcza zaś
Węgrzynem nie chciej sadzić!
(In vino veritas — a więc
Sam mógłbyś się z czem zdradzić).
Stopniowo fetuj gości swych,
Mieszając trunek zwykły,