Strona:Kazimierz Orłoś - Cudowna melina.djvu/160

Ta strona została uwierzytelniona.

Lenka opowiedziała przyjaciółce o czosnku (wiedziała wszystko od Muszyny). Maszynistka przestraszyła się. — Madziu, uważaj! On cię jeszcze wciągnie w jakie nieszczęście!
Lenka siedziała zamyślona. Stasia jadła truskawki — łyżeczka podzwaniała o szkło.
Kiedy tamci przyszli, odczekała trochę i weszła do gabinetu z kawą. Słyszała, jak sekretarz mówił do Gniazdowskiego:
— Ty, Józek, miałbyś odejść. Szafranka nie chce widzieć w przedsiębiorstwie. Nowych ludzi u nas potrzeba, powiedział.
Firanka uniosła się od okna, patrzyli, jak opadała.
— I wszystkie jego pomysły mają być przyjęte. Wiecie: kanalizacja, skocznia narciarska, basen. O motelu nie chce słyszeć.
— A to kurwa — powiedział inżynier Szafranek. Patrzyli w okno.
— Do drobiazgów się czepiał. Budkę z piwem, powiada, trzeba zlikwidować. I zrezygnować z radiofonizacji...
— Siedzieli pod chińską różą i żaden nawet na mnie nie spojrzał — mówiła Stasia. Ustawiła szklanki z kawą na biurku i wyszła.
— Radźcie, radźcie! — mógł niecierpliwić się Miedza. — Coś trzeba postanowić! — Ręce mu drżały. Pił kryniczankę z butelki.
I znów Szafranek: — A to kurwa!
— Później wezwali Jasia Flachę — opowiadała maszynistka. — Powiedz twojemu, może od niego coś wyciągnie.
Lenka zerwała mały biały bratek (wzdłuż ścieżki były rabatki). Bawiła się kwiatkiem. Stasia nakładała do miseczki nową porcję truskawek.
— Nie wiesz, czego od Jasia chcieli? — spytała Lenka.