Strona:Kazimierz Orłoś - Cudowna melina.djvu/179

Ta strona została uwierzytelniona.

przewodniczący Turoń Henryk. Jako jedyny „przeciw”, wobec pozostałych „za”, został jednak przegłosowany.
Nowy przewodniczący, Krasula Marian, jest człowiekiem zupełnie innego pokroju. Ludzki, życzliwy dla otoczenia — umie z ludźmi żyć. W obecności sekretarza Miedzy uśmiecha się i zgadza na wszystko. Najczęściej milczy. Jest przy tym człowiekiem wykształconym — skończył zaocznie Wydział Prawa na najmłodszym uniwersytecie w kraju. Ma tytuł magistra.

Przed dwunastą skończyli znosić meble. Ciężarówka stała załadowana: z prawej strony szafa z lustrem, pośrodku tapczan, z lewej biały kuchenny kredens. Łóżeczko Małgosi, krzesła i dwa stoły położono na tapczanie. Wózek przywiązali sznurkami.
Myszka sama zniosła kwiaty: pelargonie, aloes w dużej donicy, trzykrotki z białymi kołnierzykami na liściach. Ustawiała wszystko przy klapie, obok krzesła, na którym miał siedzieć Turoń. Ona, z dziećmi, w szoferce.
— Uważaj, Henryku, na kwiaty — powiedziała. Miała trochę zaczerwienione oczy. Na schodach przystawała czasem zdyszana, patrzyła przez okno na rzekę płynącą na tle świerkowych wzgórz. Widziała także wieżę kościoła z blachą jasną od słońca. Naokoło ciężarówki biegała gromada dzieci.
Przyszła pani Wilczyńska (żona urzędnika z rady) z wielką papierową torbą.
— To na drogę, pani Myszko. Trochę ciasta upiekłam, pierożki dla Małgosi.
Mała, z pluszowym misiem, biegła akurat na dół. Pani Wilczyńska odwróciła głowę. Objęły się z Myszką i ucałowały.
Ludzie nie wiedzieli nawet, dokąd stary przewodni-