Strona:Kazimierz Orłoś - Cudowna melina.djvu/23

Ta strona została uwierzytelniona.

vea”. Na jego ramieniu wisiał aparat fotograficzny — lustrzanka (także własność Turonia).
— Witaj! — powiedział przewodniczący stając w drzwiach. Wprowadził Muszynę do gabinetu.
O dziewiątej wyszli na zebranie. Lenka wzięła plik kartek podaniowego papieru i poszła za nimi. Miała protokołować.
Zebrania rady odbywają się u nas raz w miesiącu. Towarzysze radni omawiają najważniejsze sprawy naszego miasta. W sali konferencyjnej na parterze zebrało się całe prezydium. Był dyrektor szpitala Gniazdowski, inżynier Szafranek — kierownik Miejskiego Przedsiębiorstwa Budowlanego, nauczyciel Szeląg i dyrektor gimnazjum Kwasiborski. Przyszła żona sekretarza Miedzy — Helenka — przewodnicząca miejscowego Koła Ligi Kobiet. Major Popielak, komendant naszej MO, rozmawiał z dyrektorem Fabryki Przetworów Owocowych — Kuleszą. Wszyscy palili. Architekt powiatowy Targowski papierosa z ustnikiem „Carmen”, inżynier Szafranek fajkę. Chmura dymu wisiała nad stołem.
Muszyna z Turoniem usiedli. Turoń miał przewodniczyć. Wyjął z płaskiej teczki notatnik, zaczął przeglądać. Lenka przysunęła mały stolik bliżej okna (i tu na parapecie stały paprotki). Muszyna uśmiechnął się do niej. Odgarnęła z czoła kosmyk włosów. Położyła na stoliku plik kartek, zaczęła temperować ołówek.
Zebrani czekali kilka minut na sekretarza Miedzę. Wszedł w końcu zostawiając szeroko otwarte drzwi na korytarz (ktoś zerwał się i zamknął). Rozmowy przy stole zasłanym zielonym suknem przycichły. Sekretarz obszedł stół raźnym krokiem, sapiąc i wypinając brzuch. Był dużym, tęgim mężczyzną. Kołnierzyk niebieskiej koszuli miał wyłożony na klapy marynarki. Widać było szelki przytrzymujące spodnie. Niósł dużą skórzaną teczkę.