Strona:Kazimierz Orłoś - Cudowna melina.djvu/33

Ta strona została uwierzytelniona.

Obiad Muszyna zjadł w „Obywatelskiej”. Kelner Ludwiś posadził go przy stoliku przykrytym białą serwetą, w sali za kotarą.
— Pan redaktor uprzejmie spocznie — powiedział. Przyjmując zamówienie powtarzał: — Służę uprzejmie, proszę uprzejmie! — Na koniec zapytał: — Jak smakował obiadek redaktorowi?
Muszynie odbiło się głośno, kiedy wychodził z restauracji.
Siedział później oparty o pień drzewa nad skarpą i patrzył na rzekę. Świerki na wzgórzach po drugiej stronie były ciemne. Wolno płynęły obłoki.
Blisko ruin ułomny człowiek w pomarańczowej kamizelce robotnika drogowego pasł krowę. Był to Krzywy Stefan — zamiatacz ulic. Krowa należała do inżyniera Szafranka — dyrektora przedsiębiorstwa budowlanego. Żona Szafranka lubiła świeże mleko. Tego z mleczarni nie mogła pić.
— Nie wiadomo, co tam wrzucają do środka — mówiła. — Tak chociaż wiem, że własna krowa.
Ludzie w mieście śmiali się, że Stefan ma drugi etat (Szafranek płacił mu dwieście złotych miesięcznie). Ulice zamiatał rano, a potem pasł krowę. Wyprowadzał z małej obórki koło magazynów przedsiębiorstwa i pędził ulicami na łąki nad rzeką albo na skarpę.
Dzieci wołały za nim: — Stefan, Stefan, zabiorą ci etat!
Ktoś nastraszył ułomnego, że z powodu krowy straci w radzie etat zamiatacza ulic. Dlatego zachodził co pewien czas do urzędu, zdejmował okrągłą czapkę i zaczynał niewyraźnie mówić. Wystarczyło powiedzieć, że nikt mu etatu nie zabierze i że do renty będzie pracował. Uspokajał się zaraz. Czasem tylko urzędnicy chcieli się pośmiać — udawali, że nie wiedzą, o co chodzi, pytali o krowę. Stefan zaczynał się denerwo-