Strona:Kazimierz Orłoś - Cudowna melina.djvu/63

Ta strona została uwierzytelniona.

W sali przycichło, kiedy Miedza, pochylony nieco do przodu, wsparty o stół przykryty zielonym suknem, zaczął mówić. Przemówienie trwało godzinę — Muszyna liczył kartki (było trzydzieści dwie).
— Ludzie pracy na całym świecie... — huczał głos Miedzy w sali i na zewnątrz budynku, bo i tam rozwieszono megafony. — Międzynarodowe święto solidarności... awangarda postępowej klasy... siła obozu pokoju... pryncypialne zadania!
O wpół do ósmej rozpoczęła się część artystyczna. Grała orkiestra Kółka Muzycznego i śpiewał chór męski starszych klas licealnych (między innymi Reniek, jako najwyższy stał w ostatnim rzędzie). Były także deklamacje wierszy. Córeczka Turonia, Małgosia, powiedziała wiersz o majowym święcie, kiedy to jest dużo słońca, kwitną bzy, niebo jest niebieskie i tylko trzeba pamiętać o tych, którzy pracują pod ziemią, w ciemnej kopalni, albo stoją przy hutniczym piecu. Nie pomyliła się ani razu. W krótkiej białej sukience, z dwoma warkoczykami, dygnęła na koniec i wszyscy bili jej brawo. Przy podium stała przejęta Myszka (miała wypieki na twarzy). To ona, jako kierowniczka Domu Kultury, organizowała występy. Tańczył także zespół szkolny: kujawiaka, oberka i mazura. Kurz poszedł z desek i wydawało się, że drżą lampy na wysokim suficie nad salą. Przez otwarte okno słychać było piski jaskółek latających nisko.
Nie wystąpił tylko harmonista Domaradzki — referent miejscowego POM-u. To jego harmonię pożyczył Miedza i nie oddał. Domaradzki nie umiał grać na żadnym innym instrumencie (Myszka proponowała skrzypce). Zrezygnował z udziału w Kółku Muzycznym i nie przyszedł na akademię.
O dziewiątej rozpoczęła się zabawa. Muszyna siedział przy stoliku z Turoniami — stoliki poustawiano wzdłuż ścian sali. Tańczono pośrodku. Grała ta sama