(towarzysz Kotula z województwa). Dalej przewodniczący Turoń — w jasnym ubraniu, uśmiechnięty — zagadywał do najmłodszych dzieci w pierwszych rzędach przed trybuną. Przy nim mężczyzna w rozpiętym ortalionowym płaszczu. Robił zdjęcia aparatem lustrzanką (oczywiście — redaktor Muszyna!). Stefan poznał także dyrektora Gniazdowskiego (jak zawsze nienagannie skrojony szary garnitur, biała chusteczka w kieszonce, siwe, gładko zaczesane włosy). Był także właściciel krowy — dyrektor Miejskiego Przedsiębiorstwa Budowlanego — Szafranek. Mówił coć do żony sekretarza Miedzy, przewodniczącej Koła Ligi Kobiet. Helenka śmiała się głośno — jej śmiech słychać było aż tutaj. W pierwszym rzędzie stali jeszcze: inżynier Targowski — architekt powiatowy, dyrektor Fabryki Przetworów Owocowych niejaki Kulesza i ksiądz Olejniczak w cywilnym ubraniu z baretkami odznaczeń na piersiach (był kapelanem w oddziałach partyzanckich, a później z Drugą Armią forsował Nysę). W drugim rzędzie stali ludzie mniej znani, tak samo jak w trzecim. Niektórych w ogóle Stefan nie mógł dojrzeć, ponieważ wyżsi zasłaniali niższych. Widać było, jak ktoś wspina się na palce, żeby lepiej widzieć plac.
W chwili kiedy przewodniczący Turoń podniósł rękę — chciał pewno uciszyć gwar przed trybuną — zagrała orkiestra strażacka. Nad głowami dzieci błysnęły trąby i srebrne kaski strażaków. Stali koło trybuny, pod rzędem czerwonych flag zawieszonych na wysokich masztach. Stefan popatrzył na wielkie twarze zawieszone na gmachu prezydium. Mocniej ścisnął drzewce szturmówki.
Orkiestra pograła chwilę i umilkła. Gwar na placu przycichł. Przewodniczący Turoń, jako gospodarz miasta, pierwszy wygłosił przemówienie. Mówił bez kartki, krótko. Krzywy Stefan niewiele zrozumiał — Turoń z początku mówił cicho, pod koniec dopiero
Strona:Kazimierz Orłoś - Cudowna melina.djvu/67
Ta strona została uwierzytelniona.