Strona:Kazimierz Orłoś - Cudowna melina.djvu/76

Ta strona została uwierzytelniona.

stole, nad przygotowanym, na wszelki wypadek, papierem kancelaryjnym (papier był przełożony fioletową kalką — protokoły spisywano w dwóch egzemplarzach). Wesołowski otworzył drzwi, chwilę oddychał w progu — nie mógł złapać tchu.
— Widmo, sierżancie — zamamrotał. — Widziałem widmo.
Sierżant uniósł głowę znad stołu. Siedział w czapce, z paskiem pod brodą.
— O co chodzi? Jakie widmo? Wejdźcie i zameldujcie po ludzku.
Staruszek opowiedział o swojej przygodzie. Był bardzo zdenerwowany, trzęsły mu się ręce. Wiercił się niespokojnie na krześle. Olszewski usiłował wytłumaczyć, że widma zdarzały się w okresie minionym, zwłaszcza za rządów kapitalistycznych, obecnie nie ma. W końcu ustąpił i spisał protokół:
„W dniu (tu następowała data) zgłosił się obywatel Wesołowski Antoni, zamieszkały (dokładny adres), emeryt, kawaler, lat siedemdziesiąt dziewięć. Wyżej wymieniony oświadczył, że koło ruin zamku nad rzeką zobaczył widmo przypominające ludzką postać. Na zadane pytania: »Kto tam?« oraz »Jest tam ktoś?« widmo nie odpowiedziało. Obywatel Wesołowski melduje o powyższym zdarzeniu oraz prosi o dokładne zbadanie okoliczności sprawy. Jego zdaniem pod postacią widma może ukrywać się notoryczny przestępca lub inny zboczeniec”.
Na tym protokół zakończono. Nastąpiły podpisy. Staruszek chciał dodać zdanie o poruszeniu się widma w zamiarze zejścia z ruin niżej, ale Olszewski nie zgodził się na żadne poprawki.
— Jesteście wolni — powiedział. — Sprawdzimy.
Sprawa widma przycichła później stopniowo, chociaż niezupełnie. Podobno Olszewski podarł notatkę następnego dnia, po nieprzyjemnej rozmowie z majorem. Po-