I
|
znów tak samo słońce wejdzie gdzieś tam w świecie,
na wielkich cichych górach zimny lód zapali,
znów obłokami wicher śnieg z upłazów zmiecie
i wiosna zajaśnieje na błękitnej fali.
Znowu się maić będą winnice i drzewa,
znowu się dookoła zazieleni pole — —
idzie wiosna różanousta, złotobrewa,
z żółtym jaskrem i habrem niebieskim na czole.
I znów tam będzie owa ranna, jasna cisza,
mącona tylko gwarem rozpędzonej rzeki
i skryta, upleciona z świeżych wiklin nisza,
podobna do alkowy Nimfy w czasie spieki.
I znowu się na liściach przejrzyste i złote
błyszczeć będą owady i motyl zaleci
w tę skrytą pośród wiklin ponadrzeczną grotę
i wkradnie się wraz z słońcem przez zielone sieci.
I znów będzie tak samo, jak niegdyś przed laty,
dawno lub może wczoraj... Któż ten czas przeliczy?