I czy to było wczoraj, czy było przed laty,
oni sami niewiedzą; któż ten czas przeliczy?
W każdym razie upadły wpoprzek całe światy,
została tylko pamięć szczęścia i goryczy.
I została legenda cicha, rzewna, święta,
w głębi duszy noszona, przez słowa nietknięta,
nie znana prócz nich dwojga na świecie nikomu;
została pamięć czaru dziewiczego sromu,
co się, jak kwiat do słońca miłości otwierał,
jak kwiat, który nie uwiądł w żarze, choć umierał...
Kiedy, kiedy to było... Nie pytać bez celu — —
było kiedyś: zostało wieczystą legendą.
Kiedyś, kiedyś po latach, po wypadkach wielu,
może się zejdą z sobą, może mówić będą.
Nie przypomną przeszłości, lecz pod każdem słowem
ona drgać będzie skryta, jak łza pod powieką,
i serca zadrgną biciem tak dawnem, a nowem,
i obejrzą się w przeszłość, daleko, daleko...
Czyste, jak łzy, padały z skarbca dyamenty
i brukowały sobą ulicę podróżną;
świecą, ale je podjąć chcieć napowrót — próżno;
został tylko szlak długi, gdy ze skarbca lecą?!
a raz padłe: na zawsze tylko jak łzy świecą...