Ta strona została uwierzytelniona.
P
|
oranne białe płyną mgły
pod Beskid modrosiny;
nad Granatami słońce się lśni
przez srebrne pajęczyny.
W kotlinie, nizko, schodzi cień
z ciemnych jeziorek głuszy;
blady, jesienny powstaje dzień
i ranną rosą prószy.
Na hali deski pustych strzech
zdaleka lśnią do słońca;
dokoła trawa, kamień i mech,
pustka, jak grób, milcząca.
Z poza przełęczy lecą mgły,
z szumem się w górze mącą,
i zapadają, jak ludzkie sny,
w przepaść, jak grób, milczącą.