hetman zbójecki, co po Uhrach zbójował, na ślachcie polskiej za chłopską krzywdę sie mścił i króla polskiego na jego gazdowstwo po szwedzkich trupach wywiódł! Idziecie ze mną?
Długa chwila milczenia zapanowała pośród obecnych, gdy nagle zachwycony Marduła i olśniony Krzyś na gardła razem zawiedli:
Janosik, Janosik, twoje biłe ruce
budom otwiérały kupieckie truchlice!
Kupieckie truchlice i kralewskie składy
budzies se otwiérał Janosicku młady!...
a po nich chłopi, baby, tysiące głów powtórzyło:
Kupieckie truchlice i kralewskie składy
budzies se otwiérał Janosicku młady!...
Las zahuczał i góry zahuczały. Chwycił Sablik gęśle z rękawa guni, Krzyś skrzypce z pod pazuchy, toż Maciuś celadnicek Janosikowy po skrzypce na wyzkę, nad izby skoczył. A że ten i ów chłop fujarę, gęsiołki, kobzę, piszczałkę na wojnę z domu zabrał, żeby mu drogami iść było weselej, zabrzmiał las od muzyki i zabrzmiały góry lesiste w Polanach.
Lecz Janosik jeszcze mówić chciał i z dwóch drugich pistoletów, bo ich miał cztery za pasem, wystrzelił.
Ucichło, on zaś powiódł dookoła po ludziach oczyma i ozwał się głosem szerokim:
— Chcecie iść, to was powiodę! Panów luptowskich, grafów i baronów, na gałęziach powiesimy, zamki rozbijemy, hajduków pańskich i biskupich, żołnierzy i żupanów madziarskich pobijemy, wojaków rozbroimy! Ja sam z towarzyszami, z tymi tu trzema: Gadeją, Mateją i Mocarnym Wojtkiem, za regiment wojska obstoję!
— Idziemy — ryknęli chłopi.
Naówczas gęśle, skrzypce, fujary, kobzy, piszczałki zabrzmiały, aż się niebo wzdrygło.