Strona:Kazimierz Przerwa-Tetmajer - Janosik król Tatr.pdf/46

Ta strona została skorygowana.

Kostka wszedł.
Sam bez sługi, w zakurzonem ubraniu, snać, że nie z konnej podróży, niepokaźny z twarzy i postawy, Kostka podejrzliwie i niedowierzające spojrzenie staruszka spotkał. Nie czekając też żywo listy przez Radeckiego sfałszowane z zanadrza wyjął i wręczając je podstarościemu rzekł:
— Aleksander Lew Kostka Napierski ze Sternberku, pułkownik królewski, mający rozkaz po odejściu pospolitego ruszenia werbować lud na obronę granic województwa krakowskiego przeciwko Rakoczemu.
Gdy staruszek nazwisko Kostka usłyszał i pieczęć królewską ujrzał, zachłysnął się ze wzruszenia, a potem listy obok na stół położywszy i ręce z rozczapierzonemi palcami wzniósłszy, przed Kostką stojąc bąkał:
— O rany Boskie! Kostko Świętego Stanisława, patrona czystości, potomek, senatorów syn, króla najjaśniejszego pułkownik — do mnie... Rany Chrystusowe... Do mnie? Cóż ja? Krzesło...
I z nieoczekiwanem impetem nagle z góralska wrzasnął:
— Jagniś! Krzesło dla pana pułkownika! Polewkę z wina! Z cynamonem! Wartko! Gdzie Agata? Półgęska przynieść! W okamgnieniu!
Obaczył się odrazu Kostka, z kim ma do czynienia, i chyląc się Zdanowskiemu ku ramieniowi i w rękaw sieraczkowego kożuszka go całując, rzekł:
— Wielki to honor dla mnie pierwszą autoritatem nietylko Nowego Targu, ale i całego Podhala poznać. Pewnym jest powodzenia, z czem przybywam, jeżeli tylko wasza miłość, mości panie podstarości, względów mi swych i pomocy nie umkniesz.
Staruszek Kostki już nie puścił, mieszkać go do siebie zaprosił, karmił, poił, czem mógł raczył, gościem się swoim pysznił i całe mienie swoje i osobę swoją gotów był oddać na jego usługi. Po sołtysa marszałka Łętowskiego posłał,