Strona:Kazimierz Przerwa-Tetmajer - Maryna z Hrubego.djvu/105

Ta strona została uwierzytelniona.

— Ojcze! — wołał Kostka z rozpaczą. — Wiesz, że w tem zbawienie! O Rzym, który cię łamie! O Rzym!
I wzniósł zaciśnięte pięści w górę, lecz ksiądz Pstrokoński opanował się i rzekł:
— Bóg jeden i jeden Jego kościół i jeden jest namiestnik Chrystusowy. Do końca świata Rzym będzie świata panem i wyrocznią. Twój krzyż w pszenicę, dąb i trawę łączną owity, pogański by był. Krzyż Chrystusów jedno różańcem spowijać można.
— Kłamiesz, ojcze, sam sobie! — zawołał Kostka z bolesną porywczością.
— Młody jesteś, królewicu — odparł opat. — Z ziemi powszechnej powstaje człowiek i w ziemię powszechną powraca. Część ziemi jeno nazywa się Polską. Zaczęła się Polska, skończy się, bo ludzka jest. Lecz dusza z Boga pochodzi i wiekuiście żywie. Wszystko życie świata w nagim krzyżu się mieści. Tego słuchajmy. Piotr postawił opokę, na której stoi kościół świata, a bramy piekielne nie przemogą go. Jać cię rozgrzeszam. Młodyś jest i gorący. Wiara twoja zbawia cię, dobrego chcesz. Duch Święty cię oświeci i na drogę prawą nawrócisz. Idź i działaj, twórz.
— A ty, ojcze, a ty? — jęknął Kostka.
— Modlić się będę za ciebie i za twoją sprawę, która jest świętą, póki jej światło Chrystusowe świeci.