Strona:Kazimierz Przerwa-Tetmajer - Maryna z Hrubego.djvu/117

Ta strona została uwierzytelniona.

— To go obudź!
A Maćkowa rzekła wyniośle:
— A cozto nie widzis, ze gaździno?
Wspomniał Jordan polecenie biskupa, ażeby politykował, chłopów nie drażniąc, zatrzymał więc oburzenie i zawołał:
— Obudźcież go, gaździno!
— Na co?
— Jaśnie Wielmożny Michał Jordan, starosta dobczycki, rozkazuje.
A Maćkowa odpowiedziała z dumą:
— Nas pon starosta ciorśtyński taki dobry, jak i dobcycki!
— Ksiądz biskup krakowski mnie tu posłał!
— E to se stójcie! — zawołała Józkowa Nowobilska.
Pan Jordan wpadł w pasyę — na razie jednak słów i pomysłu mu brakło i zwrócił się do Szelugi ze srogiem spojrzeniem, wybuchając z pasyi:
— Phu mosterdzieju, co?! Brrum!
A Hanka Pokusówna, tęga, przystojna młoda dziewczyna z »dyablim pyskiem«, z pod baszty:
— A coz to hań grzmi? Bo tu u nas pogoda.
Siepnął się Jordan w kulbace, ale strzymał jeszcze.
— Słuchajcie baby, — podniósł głos — idźcie mi po Kostkę natychmiast!