Strona:Kazimierz Przerwa-Tetmajer - Maryna z Hrubego.djvu/120

Ta strona została uwierzytelniona.

on się bowiem mających rzekomo nadciągnąć zbuntowanych górali.
Nieudane ataki, strata kilkunastu koni ustrzelonych i dość ciężkie rany i potłuczenia kilku dragonów, a przytem coraz rosnący strach przed czernią chłopską, źle podziałał na pana Jordana, gdyż nagle, nic nie powiedziawszy nikomu, z panem Mieszkowskim, Skoraczyńskim i jednym jeszcze szlachcicem ogony końskie zamkowi pokazali. Gdy wodza brakło, ruszyła za nim, tchórzliwie zresztą bardzo zachowująca się, ochotnicza szlachta, a za nią i dragony pomknęli z kopyta gościńcem ku Krakowu, w ślad starosty.
Drwił Kostka sam ze siebie, że się tak łatwo dał był na razie listowi biskupiemu nastraszyć i że go tak szybko zwątpienie opadło. Zetknął się, starł z nią i zwyciężył przeciwność tak łatwo, że aż śmiechu to było warte, bez jednego skaleczonego w zamku człowieka. Stukł się tylko w kolano, jakby naumyślnie na śmiech i żart, że przecie rany przy odpieraniu szturmu były, kowal z Łopuszny, Magiera, o kant kamiennego muru się uderzywszy.
Rad też i wesół, gdy państwo Jozue i Ryfka Zbarazcy miodem swoim i winem chłopów częstowali, zasiadł w kancelaryi szambelana Platemberga i znalazłszy tam inkaust i co potrzeba, do mci pana Wiktoryna Zdanowskiego list prozą i wierszem pisać począł, zapraszając, aby