Strona:Kazimierz Przerwa-Tetmajer - Maryna z Hrubego.djvu/123

Ta strona została uwierzytelniona.

A kiedy już mieli »tę nockę spokojną«,
pytali się, pytali się
o dziewcyne strojną«...
Beata Herburtówna...
Żali sen?...
Kędyś, gdzieś ogród kwietniowem wczesnem ciepłem pachnący... dawno... daleko... Uścisk — uścisk promienny...
Sieniawski, Sulnicki, Korecka księżna, wojewoda...
Pożar Zagorzelic, łuna...
Królowej Cecylii Renaty dwór... bale dworskie... uczty... psoty paziowskie...
Poniewierka, głody, niedostatki...
Żali sen?
Ah! ten słodki, ten cudowny, ten niebiański uścisk nadziemskiej iście rozkoszy...
Wtem stanęła przed nim Maryna z Hrubego.
— Panie — rzekła — przysłał mnie brat Sobek ze dwoma ludziami, sam w tym tyźniu haw z tysiące ludzi bedzie.
Przypatrzył się jej Kostka zamgławionemi marzeniem oczyma. Wspaniale stała.
— A ty co? — spytał. — Chcesz tu zostać?
— Fcem.
— Po co?
— Ja do wojny pudem.
— Bić się?
— Haj.