Strona:Kazimierz Przerwa-Tetmajer - Maryna z Hrubego.djvu/124

Ta strona została uwierzytelniona.

— Chłopów dość, wystarczy.
— Jo sie we krwi opłókać musem.
— Albo co?
— Bo jo sie od dyabła kusić dała — musem sie omyć.
— We krwi?
— Haj.
— A coś robiła?
— Jo sie z potworom zadawała.
— Jakto?
Nie odpowiedziała Maryna, tylko rzekła ponownie:
— Sobek brat haw bedzie hnet. Samyk Toporów ś nim siedmi, Mardułów trzok...
Kostka przypatrywał się piękności Maryny.
— Maryna — rzekł, przeciągając się.
— Co?
— Maryna — powtórzył.
— Panie, ostońcie mi święty, hłopski zbawiciel! — rzekła Maryna i wyszła z komnaty.
Przybył nazajutrz Łętowski, ale z paru tylko chłopami, w odwiedziny, obiecując powrócić i z pod Czarnego Dunajca dziesiątki tysięcy chłopów ze wszech stron góralszczyzny zwieść, oddano też w cztery dni po ustąpieniu Jordana list od rektora Martinusa Radockiego z Pcimia, który, o »miłośnikach prawdy Chrystusowej« wspomniawszy, donosił, »iż chłopi, gdyby dozwolenie, albo głos IMci króla słyszeli, tedyby prawie sami na dwory szlacheckie następując,