Strona:Kazimierz Przerwa-Tetmajer - Maryna z Hrubego.djvu/139

Ta strona została uwierzytelniona.

gubi mnie i któż pierwszy gubi wolność narodu chłopskiego?! Wiem! Zgaduję kto!
Rozżalił się Kostka i łzy mu w oczach stanęły.
— Czemu chłopi nie przyszli! — wybuchnął. — Czemu nie przyszli! Zdruzgotali mnie życie młode, sobie powróz na szyję zmocnili! Obaczą teraz! Ogień i miecz ich karać będzie. A mnie jeno śmierć... O Beato, Beato, Beato!...
— Świętom Beate wołacie?
— Świętą, mnie najświętszą na ziemi! Miłowałem ci ja, miłowałem, aż serce tajało we mnie! Miłowałem dziewicę aniołowi niebieskiemu podobną i ona mnie też miłowała. Myślałem z nią szczęśliw na szerokich majętnościach, albo i więcej jeszcze być, a dziś co? Na suchej skale zamkniony, wojskiem oblężon, od wszystkich odstąpion — krzyż mnie, mesyaszowi chłopskiemu, z cierni korona, włócznia do boku i gąbka octowa! A o szatę moję, o myśl moję, o cnotę moję szlachta z księżmi kości rzucać będą i niedolę chłopską wydzierać sobie będą, jak krucy kości i ścierw, szponami go każdy we swoją stronę ciągnący!
Straszliwy żal, ból brzmiał w głosie Kostki.
Przybliżyła się doń Maryna i rzekła:
— Panie, luto mi was.
Pojźrał na nią Kostka.
— Uzaliło sie mi was serce moje. Miejcie pociesenie.