Strona:Kazimierz Przerwa-Tetmajer - Maryna z Hrubego.djvu/140

Ta strona została uwierzytelniona.

— Jakoż pocieszenie mam mieć? — odpowiedział gorzko Kostka.
— Prząśnice, piekielne panny, na kołowrotku nić wam pletły... Juz nastarso nozyce biere, juz ogień gotowy, nie wypletom wam nici do znaku, w ogień prasnom. Pociescie sie — na kwile.
— Jak?
— Uciescie sie se mnom.
— Jak? — powtórzył Kostka nierozumiejąc.
— Tu wam legne — rzekła Maryna, stając przy łóżu szambelena Platemberga.


∗             ∗

Zezwał Sobek chłopów ze Skalnego Podhala. Z pod Osobitej od Orawic pod Murań do Zaru rozlecieli się jego wysłańcy po wsiach podtrzańskich... Zeszło się przeszło trzystu zbrojnych chłopów przed chałupę Topora Jasicy do Hrubego. Stanęli gromadą, w kosy, łuki, maczugi, ciupagi, często w rusznice i pistolety zbrojni. Było wielu starych, byli chłopcy nieletni, bo młódź parobska głównie w polu przy królu była.
Wyprostował się stary Topór Jasica, że się o głowę wyższy, niż zwykle zdał, i zieloną gałęzią smrekową krzyż nad wojownikami w powietrzu uczyniwszy, silnym wyrzekł głosem:
— Bogu przenoświętsemu was oddajem, Panu Jezusowi i Mace Boskiej Ludzimirskiej! Nieg was prowadzi, a Tur bóg, co ramie dźwiga,