Strona:Kazimierz Przerwa-Tetmajer - Maryna z Hrubego.djvu/151

Ta strona została uwierzytelniona.

palba ich i armaty, szybko nabijane i przez ćwiczonych artylerzystów Sieniawskiego kierowane, waliły chłopów, jak burza las. Uciekli.
Widząc się opuszczonymi, Sobek i Marduła pognali w ślad.
Na równi pozostało kilkudziesięciu chłopów zabitych i rannych, pod lasem kilkunastu dragonów i kilkanaście koni leżało. Do ręcznego starcia się nie przyszło. Nie dopuściły do tego armaty, oprócz śmierci, paniczny popłoch na buntowników rzuciwszy.
Sieniawski, rannych chłopów z placu ruszać zakazawszy, aby za żywa dognili, i dragonów na straży tego czynu kilku zostawiwszy, rannych swoich w Nowym Targu umieścił, a sam pod Czorsztyn co pary w koniach kłusował, aby przybyć nim go wezmą bez niego.
Z oczami w sufit wlepionemi, uwięziony w komnacie Platemberga, leżał Kostka na łożu drugą już godzinę z rzędu. Maryna obok siedziała, milcząc.
Czekali.
W tem otwarto drzwi przedpokoju i kilku ludzi weszło; zastali podwoje od sypialnej komnaty Platemberga zamknięte i zapukali silnie.
— Kto? — zapytał Kostka.
— My.
Poznał głos Maćka Nowobilskiego.
— Łotry, tchórze i zdrajcy?! — krzyknął.