Strona:Kazimierz Przerwa-Tetmajer - Maryna z Hrubego.djvu/160

Ta strona została uwierzytelniona.

Honór trzimie do końca. Béł, prosem ig miłości, jeden taki zbójnicek, wdowcyk. Béło małe, ale straśnie dziorne. Miał jakomsi freirke, obstarniom babe, i ta go zradziéła.[1]
Uciszyli się koło Sablika ciekawi oficerowie, a i ci, co tańczyli, spostrzegłszy to, tańczyć przestali.
Sablik, przygrywając sobie, z cicha śpiewać począł:

Na Kralowej Holi złapali wdowcyka.
Gdziezego złapali? W komórece cudzéj.
Béłby se gazdował, kieby sie warował,
kieby swój opasik na stole nie niechał.
Ale go zradziéła jedna staro ziena,[2]
co jego opasek na stole widziała,
W kumorze łapali, na dworze wiązali
i nocnom godzinom do Lewoce gnali.
Lewoccy panowie nad broną kukali —
prowadzom wdowcyka pod arkabuzami.
Kie go prowadzili bez to ciérne pole,
matka za nim woło: wróć sie dziécie moje!
Juz jo sie niewrócem, bo jo okowany,
ceko mie majsterek pod siubienickami.
Majsteru, majsteru nie ciągnij mie hore,[3]
co jo sie odbiérem[4] od ojca, maciérze.
Jo sie nie odbiéram na rok, ani na dwa.
ale sie odbiéram, ze nie przydem nigda!

  1. zdradziła
  2. kobieta.
  3. w górę.
  4. pożegnam.