Strona:Kazimierz Przerwa-Tetmajer - Maryna z Hrubego.djvu/163

Ta strona została uwierzytelniona.

Samo porozumienie z Chmielnickim, przed którym bądź co bądź wielkie wojsko Rzeczypospolitej w tej chwili stało: wydawało się niewystarczającem. Jedni mówili: Rakoczy, inni: cesarz niemiecki, inni imię samego nawet króla, którego ogół szlachty nienawidził, w grę wciągali. Mógł on o przygniecenie żywiołu szlacheckiego skrycie się starać. Inni rachub nawet pomiędzy sobą szukali. Wiedziano, że Kostka po dworach pańskich bywał. Mogły być czyjeś ambicye, zemsty, zamysły poruszone... Kostka mógł być podstawioną figurą jakiego magnata, dążącego do zrujnowania i unicestwienia rywali, detronizacyi gasnącej dynastyi Wazów i sięgnięcia po chłopską koronę... Ksiądz biskup Gębicki zaś, któremu pełniący cnoty Św. Franciszka z Assyżu opat tyniecki dawno już pod oczy padł, a który, jak wiadomo było, Kostkę nietylko ostatnim czasem gościł, ale nawet glejt bezpieczeństwa, w oskarżeniu przedłożony, od niego otrzymał: tam podejrzenia swe zwrócił.
Nie mógł sobie biskup wyobrazić, czegoby opat w związku z buntem chłopskim szukał, coby zyskał, ale faktem było, że gdy się wszyscy tego ruchu bali, on się go nie potrzebował bać. Za nic, dla świątobliwości opata i jego cnót miłosiernych, Kostka by był listu bezpieczeństwa tak starannie stylizowanego nie dawał. Ręka rękę myje — myślał ksiądz Gębicki — też kruczego tylko oka kruk szczędzi... Mógł