Strona:Kazimierz Przerwa-Tetmajer - Maryna z Hrubego.djvu/169

Ta strona została uwierzytelniona.

— Raz!
— Dwa!
— Pal go trzy!
Kat zanurzył żelazną warząchew w tyglu i bryznął płonącą siarkę na obnażone piersi Kostkowe.
Ze ściętych jego zębów wydarł się krótki, dziki jęk.
— Będziesz mówił? — zapytał sędzia.
— Będę! — stęknął Kostka.
Cofnięto płomienie, sfolgowano sznury.
— Chłopów zbuntować chciałem, Chmielnickiego pomoc przyrzeczonąm miał — jego włócz! Rakoczy zjednany był — jego pal, werbować Niemców posłałem, Kraków rabować, kościoły palić, dwory szlacheckie w popiół mienić, szlachtę tępemi nożami rżnąć chciałem! W zgliszcze, w perzynę, w kurzawę dawną Polskę obrócić chciałem, nową z polskiego dębu i polskiej pszenicy postawić! Jak mór, jak Boży gniew, jak wulkan i trzęsienie ziemi, jak deszcz ognia piekielnego Gomorę duchowną, Sodomę szlachecką przejść, zniweczyć ślady i pamięci imienia nie pozostawić chciałem! We krwi i ogniu utopić i zatopić was, księża, panowie, szlachta, biskupi, rycerze, sędziowie, katy: tegom chciał!
Runął i zemdlał. Ocucono go wodą. Sędzia, wzburzony, więcej go już nie pytał, rozkazał pod pachy wziąć i do celi odwlec, a co Kostka mówił, spisał.