Strona:Kazimierz Przerwa-Tetmajer - Maryna z Hrubego.djvu/182

Ta strona została uwierzytelniona.

Poczem kat podjął ją za długie siwe włosy i otwartemi usty bluzgającą jeszcze krwią i łypiącą oczyma, jął przybijać gwoździami na jednej z szubienic.
Pomruk zgrozy przeszedł przez tłumy.
Następnie przyprowadzono do pnia Łętowskiego.
Nie rzekł nic, tylko;
— Skoro sie tak Panu Bogu nowysemu podobało...
Ukląkł i został ścięty. Potężne jego ciało, z odzienia odarte, kat mieczem na części śćwiertował.
Kostka patrzał na te egzekucye bez drgnienia powieki. Twarz miał białą, bez kropli krwi. Nie drżał, tylko chwiał się w tył i naprzód, jakby zgoła ruchu swego nieświadomy.
Raz po razu zwracał twarz w stronę Tatr — odsiecz nie nadeszła...
— W godzinie śmierci swojej powiedz, jak się nazywasz — ozwał się sędzia.
— Szymon Bzowski, Władysława króla syn — odpowiedział Kostka cicho, ale wyraźnie.
Pomruk, głosy różne, współczucia, żalu, szyderstwa, nienawiści, zawziętości, litości odezwały się.
Kat kazał się Kostce położyć na ziemi.
Legł.
Dwaj pachołkowie uklękli przy nim tak, iż każdy jedną ręką rozszerzył mu nogi