Strona:Kazimierz Przerwa-Tetmajer - Maryna z Hrubego.djvu/184

Ta strona została uwierzytelniona.

we zbroi, Beata Herburtówna w burce Sieniawskiego i Sulnicki za nimi przypadli.
Beata konia wstrzymała i jakgdyby zatęgła w siebie nieruchoma. Sieniawski zaś w bok się wsparł i zawołał:
— Cóż, panie Kostka? Spotkaliśmy się? Ha zaiste! Imię twoje jest w księdze dziejów zapisane nie tam, gdzie nasze będzie! Rywalu!
Tłum i wojsko, a nawet urzędnicy i dygnitarze w pierwszej chwili, nim Sieniawskiego poznali, myśleli, że to może gońce królewscy z ułaskawieniem, spóźnionem już, lecą. Słowa Sieniawskiego zdumienie i zgrozę wywołały, wtem Beata Herburtówna zeskoczyła z konia i nie krzycząc, ale skrzecząc okropnie, pod pal Kostkowy podbiegła.
Burka osunęła jej się z ramion i spadła na ziemię — poznano kobietę.
Nikt jej w pomieszaniu drogi nie zastąpił — obłapiła słup z ciałem Kostkowem ramionami i usta do buchającego krwią żywą tułowia przycisnęła.
Z obecnymi poczęło się dziać coś nieopisanego. Kat i pomocnicy uciekli między wojsko, tłum uchodzić począł niemy, unosząc omdlałe kobiety. Nieprzytomnie stojącemu na koniu Sieniawskiemu Sulnicki cugle z dłoni wyrwał, przez łeb koński zdarł i parł się z nim ku sieniawskim dragonom, choć im nie grożono, gdyż wszystkim tysiącom ludzi mowa została odjęta.