Strona:Kazimierz Przerwa-Tetmajer - Maryna z Hrubego.djvu/186

Ta strona została uwierzytelniona.

zumie, że mu jej podać nie może; ruch to był chorego dziecka.
— O Boże! — jęknęła Herburtówna. — O Boże! — zawołała. — Ludzie! Pomocy!
Niebyło nikogo.
Kostka stulił dłonie i pokazał, aby mu tak przyniosła.
— Jakże ci podam, choćbym doniosła?! — krzyknęła Herburtówna.
Ponowny ruch zrozpaczonego dziecka wykonał Kostka.
— Cierpisz?! — wydarło się z łona Herburtówny.
Nie odpowiedział.
— Kochałam cię! — krzyknęła.
— Z ciebie... — odpowiedział Kostka wyraźnie i znać serce w nim pękło, gdyż skonał.