mirtowy rózami mas pleciony! Wydréj ze serca mojego ten miéłość niescęsnom, przeklentom! Cok ci winowata, iześ mi carta wcielonego miéłować kazała? On brata mojego i hłopów naskik pogromiéł, przezeń pan Kostka, hłopski Mesyjas, na męki i śmierzć dany, on mnie buławom złotom głowe ozbiéł, on krwiom hłopskom sie pasie, hłopów katuje! Za coz jo w téj miéłości tonem, w tém miéłowaniu sknem i pozbyć go nié mogem?! O Dziedzilijo, pani, bądź lutościwa mojemu pragnieniu! Wydréj mi ze serca młodego, z młodéj duse Sieniawskiego ze Sieniawy pana!
I twarzą się ku ziemi skłoniła, a włosy jej ciemne w dwa warkocze uwite przez ramiona opadły na leśny mech.
Powoli jął wstawać wiatr i szumieć lasem.
Pod ten czas stary Topór Jasica i stary Krzyś siedzieli przed chałupą Toporową i ukwalowali.[1] Toporowa żona, Sobcockula, do Ludzimierza na odpust pojechała. Bogata gaździna, ubrała się pięknie, aby ani mieszczkom nowotarskim, ani zamożnym sołtysiankom Długopolskim, ani słynnym z majątków Gąsiorkom z Rogoźnika nie ustąpić. Na głowę czepiec włożyła wzorzysty, ślicznie i krasno haftowany, na szyję korale grube, w trzy rzędy, ogromnym dukatem spięte; na się kożuch odziała czerwonem suknem kryty, młodziutkiemi białemi barankami podbi-
- ↑ rozmawiali.