nie uronić i wszystko zapamiętać. Janosik zaś Nędza pozierał przed siebie w mgły, snadź kędyś daleko myślą będąc. A gdy ustali śpiewać, ozwał się półgłosem, jak gdyby obrazem kończył myśl swoją:
Kiedy hłopcy z dołu na Orawu prziśli,
zdumiała Orawa i Orawcy wsyscy...
poczem rzekł do trzech swych towarzyszy:
— Lecie[1] po dobryk hłopak, co blizy. A noprędzej do tyk, co sie ku mnie wprosali, powiécie[2] im, ze im teroz nie odpowiem, ba ik wdzięcnie przijmiem. Wto fce sie mścić, niek idzie, a wto fce rabować, niek idzie tys. Na dziś wiecór niek tu bedom. A jo zatela[3] idem spać.
Podniósł swą wspaniałą siłę i poszedł do domu legnąć na wygodnej pościeli, za nim zaś poszli ojciec i matka co trzeba było przygotować.
Trzej chłopi po krótkiem porozumieniu ruszyli każdy w innym kierunku.
Krzyś przysunął się ku Sablikowi i spytał:
— Je kaście tys takom pieśń słiseli?
— Jo to słisał — odparł Sablik — daleko