com. Jasiek nieroz rabsickie dziéwki wspomino. Kotwi sie[1] mu jesce dziś za niemi.
— Je cemuz hań nie pudzie?
— Zbójnikowi nie rzec tak hodzić. On sie zawdy warować musi. O Jaśkowi po Węgrak bębnowali i na jego głowe dwa tysiąca talarów naznacono.
— Ej wiera! Ale takom pieśń w złoto oprawić!
— W złoto. Kie Janosik co namyśluje, jako ka zrobić ma, to mu jom wse śpiéwać musem — rzekł Sablik. — A i té dziéwki sie poznaucowały.
— He, niémasto jako przi staréj pieśni medètować. Jo som, kie mom co do myślenia, to se séjmiem skrzipce ze ściany i grom. Byrka ta cosi ozore miele, co nic nierobiem, ale jo jéj ta ino telo powiem:
Staro baba, hłop młody,
wjehał na niéj do wody,
nie fciała mu wody pić —
— Ej hłopce! — wykrzyknęła jedna stryjeczna siostra Janosika, Jadwiga, do drugiej, Krystki, gdy Krzyś swawolny ostatni czwarty wiersz zwrotki powiedział.
— Jo tak uwazujem — rzekł Sablik — ze niémas nad muzyke i pieśń. W niéj sie zmieści
- ↑ tęskno mu.