tak, jak Żyd. Czasem też i figlem wycyganił. I żenili się. Po takim jakimsi duchu jest Duchowie w Międzycérwiennem przy Czarnym Dunajcu. A i Pokusowie, ród szeroki, od Ludzimierza po Polany pod halami, zkąd innąd się niewzięli. Kto wie, czy ta panna to nie dyabli poseł, a może dyabłowa kochanka?
— Kie jéj nie widział nik nika hodzić, ani nic...
— Nie bójcie sie! Jedno mogli sie ułozyć[1] na kwile, drugie dyaboł nie potrzebuje dźwiérzy sukać, ani na oknie burzyć. Hoćjakom sparom wleci, koło zapory, cy nad progem, a ludzi zaśpi.
— Baj to! To duk!
Milczał stary Topór od Muru, wreszcie rzekł:
— Coby mogło być, nie wiem, ale ze se Sobków i Marynin majontek przysobić[2] fce, to moze być. Słyhował jo ze staryk ludzi o karle, co sie do gazdy na pahołka zjednoł i gazda przy nim na takom biéde prziseł, co sie obwiesić fciał. Niwto mu poradzić nie wiedział. Ale béł cłek mądry i poradziéł karła wygnać. Toz to zesła sie cało dziedzina i karła wygnali het, za granice. I ony hłop sie zaś sprościéł na gazde, jako prędzy. A to miało być kajsi na Orawie.
— No, no, no, widzicie — poczęła szybko mówić Zelazna.