Strona:Kazimierz Przerwa-Tetmajer - Maryna z Hrubego.djvu/35

Ta strona została uwierzytelniona.

Hej kie my sie rusymé, ej z wirsku do doliny,
ej wroga pobijemé, ej zoden nie zginiemé...
Ej w doliny, w doliny, ej wybraniecki hłopce,
ej do króla Stefana, ej pod moskiewskie kopce...
Ej od madziarskiej strony ej poduhuje wiater,
ej nas Stefan Batory, ej jako oreł z Tater...
Ej Stefanie Batory, ej prowadź ze nas prowadź,
ej bo my nie budziemé ej krwie naséj załować...
Ej Zomoyski hetmanie, ej wielgomozny panie,
ej dałeś mi prok strzelbe, ej dzieńkujem ci za nie...
Ej budzie jar, budzie jar, ej budom rolom orać,
ej wybraniecki hłopiec, ej budzie masiérować...
Ej włosy moje włosy, ej moje zółte włosé,
ej niebedom otrząsać ej popod bucki rose!...

Tak cicho nucił za cichą Krzysiową melodyą, wtem dobył głosu i na odmienną nutę huknął:

Dziéwcyno kochana, mas biołe kolana,
bassamterremtete! jak na wodzie piana! Hjjheuu! —

i to go zgubiło.
Albowiem w te razy zgrzypły dźwiérze i wychyliła się z nich głowa Toporowej Marty, Sobcakówny z pod Kopy z domu, Janowej żony, i gromki głos się ozwał!
— Wiés go! Smyku! Bedzies haf holofił po nocy? Spać!
— Krzyś... Dyj haw Krzyś! — próbował mamrotać Topór.
— Krzyś nie Krzyś, nieg idzie spać! Pościelone mo w izbie.