Strona:Kazimierz Przerwa-Tetmajer - Maryna z Hrubego.djvu/41

Ta strona została uwierzytelniona.

królowi Sieniawscy uchylali, a Jan Hieronim za kwiat rodu uważany, kwiatem się rodu swego znał.
Jednak obok buty, pychy i awanturniczości, melancholia go nachodziła nieraz, a wówczas nikogo przy sobie nie znosił. Jeśli był w zamku, ostrożnie się mu trzeba było na oczy pokazywać; jeśli na łowach, opuszczał myśliwych, nic nie powiedziawszy; jeśli na samotnej ze Sulnickim i pachołkiem wędrówce, znikał im z oczu z ogarami i czasem tydzień minął, nim się spotkali znowu. Tkwiły wprawdzie w olstrach przy jego siodle pistolety, rusznicy jednak nie brał, tylko łuk i strzały, niechybne w jego ręku, i jeśli ubił zwierzynę, to go huk nawet nie zdradził. Często starając się dyskretnie pana śladami iść, widzieli go zdaleka Sulnicki i Tomek, jak na ogierze swoim hiszpańskim pomiędzy psami gdzie wysoko na połonince lub polance stał, czasem w noc księżycową, a czasem silny jego głos gdzie z lasu ich doleciał, gdy śpiewał:

»Wdzięcznej młodości niespełnione żale
kędyż po bystrym świecie mię nosicie...«

Gdy Sieniawski właśnie tak towarzyszów odbiegłszy, Marynę Toporzankę o kosę wspartą z pomiędzy jodeł i smereków ujrzał, psyknął na psy i harapem im pogroził, poczem konia poci-