Strona:Kazimierz Przerwa-Tetmajer - Maryna z Hrubego.djvu/44

Ta strona została uwierzytelniona.

Przystanął i roześmiał się głośno.
— Zacięłabyś mię? — zapytał z góralska.
— Zatnem.
— A wiesz, kto ja jestem?
— A to mi syćko jedność.
— Wiesz ty, że ja mam sześć tysięcy własnego wojska?
— Ale nie tu. A jo mom kose!
— I że mam więcej niż sześćdziesiąt tysięcy poddanych gospodarzy?
— Ale jo wolno, królewsko!
Sieniawski sięgnął do kieszeni i wydobywszy dukata o kosę nim brzęknął.
— Słyszysz? — zapytał.
— No?
— Dukat.
— Ej ha! Raty! My haw złota nie widzieli! — zadrwiła Maryna.
— A zkąd?
— A z haństela[1] — i Maryna wskazała na Tatry, ku Węgrom.
— Zbójeckie?
— A pon co myśleli? Ze oń pytać[2] pudziemé?
— Sto dukatów ci dam — rzekł.
— Za co?
— Za ciebie — szepnął namiętnie.

— Za mnie? Jo nieworcem nic, abo świat.

  1. ztamtąd
  2. prosić