Strona:Kazimierz Przerwa-Tetmajer - Maryna z Hrubego.djvu/61

Ta strona została uwierzytelniona.

wno zmarły — tam bolesnej rozkoszy zaznała, przy Stawach, pierwszy raz w męzkim uścisku ginąca... Stary Krzyś co się nagrał tam, naśpiewał, przez trzy lata za gońca, przez dziesięć lat za juhasa u Wawrzka Gąsienicy z pod Kopy służąc, nim go potem w świat poniosło...
Tam przy Stawach najradośniejsze godziny przeżyli. Był to jakby raj jakiś zaczarowany. Dziećmi śniło się «o Stawach», w juhasów bawiono, brzyski, wzgórza to były turnie Świnnicy, Kościelca, Granatów, charnaś kudłaty musiał udawać niedźwiedzia, Zbójko wilka, woda w cebrzyku to był staw, ów staw czarny, wielki, posępny, nieprzeniknionej głębi, pustemi trawami i kosodrzewiną orosły, głuchemi turniami otoczony, którego jedyny ruch życia to była fala lekko marszczona, jedyny głos huczący w turniach grom, lub lecące z pod nieba hurkocące głazy mrozem odcięte. Ów staw wiekuiście tajemny, jak król wieńcem jeziorek osnuty, w Pańszczycy, w Toporowym lesie, za Kościelcami pod Świnnicą, jak okiem Zmarzłym Stawem w Kozie Turnie i w Granat patrzący, król, który snadź chyba wichrem ponad szczyty z równemi sobie wodami w Pięciu Stawach rozmawiał. Bo tak się, podług Krzysia, niosła mowa jezior, od jednych ku drugim, w Piarżystą Dolinę przez Mury Luptowskie, w Rybie i Oko Morskie ponad niem, ponad Miedziane i dalej het w Hińczowy Staw za Hruby Wierch Mięgu-