Strona:Kazimierz Przerwa-Tetmajer - Maryna z Hrubego.djvu/79

Ta strona została uwierzytelniona.

miał? Słysołek. Bo to séroko gadali, jako se z księdzem ukwalował.
— Ten, ten, ten.
— Już chłopi het po górach poruszeni — rzekł Kostka. — Koło Grybowa, Sącza, Myślenic, Limanowy. Wiecie, baco, że wojsko i szlachta w obozie daleko, przy królu na wojnie kozackiej?
— I wybranieccy hłopi hań pośli.
— Uda się łatwo — wojska niema.
— Joby wolał, jak sie mam bić, cobyk sie miał s kiém — odparł Sobek.
— Czekajcie jeszcze! To dopiero początek! — rzekł Kostka, bystre i zuchwałe rzucając spojrzenie.
W takiej rozmowie szli do szałasu, gdzie ich już juhasi i pasterki z ciekawością oczekiwali.


∗             ∗

Na Liliowe, na przełęcz wysoką, wybiegła od krów Maryna. W głowie jej huczało, w sercu wrzało. Ostawiła krowy swoje przy innych pasterkach, co tam pasły, sama szła jak koza po czerwonych piargach, aż się wydarła na górę.
Pełna mgieł złocistych od słońca była pod nią dolina od strony węgierskiej. Mgły suche i lotne kotłowały się i kłębiły, unoszone rannym, wartkim wichrem, nizko przy ziemi. Czasem oddarł się płat mgły i podbity rozstrzępiał