Strona:Kazimierz Przerwa-Tetmajer - Maryna z Hrubego.djvu/85

Ta strona została uwierzytelniona.

biem haftowanej, ze złotą spiną pod szyją z łańcuszkami, złote klamry do pasa dał zrobić, było ich pięć, i portki zawsze białe i nowe czerwoną i szafirową nicią grubo w kółka i piękne desenie cyfrować sobie po boku kazał, a od parzenic, (wyszyć z przodu), aż w oczy biło. Mnóstwo na nim łańcuszków, blach i guzików dygotało, że gdy szedł, jako dzwon dźwięczał.
— Kie tego dyabli bedom brali — mawiał stary Krzyś — to bedzie Lucyper myślał, ze wóz do piekła z miedzianemi gorkami wiezom, telo bedzie zbyrku.
Radby był Sobek Marynę z Nędzą zeswatać, bo to był najświetniejszy parobek na Podhalu, godny jej i po ojcach i z majątku i z hyru (sławy), urodziwy, choć dziobaty, ale Janosik się jeszcze żenić nie chciał, a ojcowie (rodzice) zań gazdowali. Jemu też zresztą mniej dziewki były w głowie, a więcej wolność i łupieztwo i przetaczanie się przez Tatry od wczesnej wiosny aż dopóki listki na bukach nie zbielały.

Ozwijoj sie bućku syćko pomalućku
po ciémnéj dolinie, po ciémnym wirsycku!
Ożlegoj sie głosie syroko po lesie,
ożlegoj sie wkoło pokiel mi wesoło!..

śpiewali, zataczając się we mgle po upłazie, stary Sablik i białorucy hetman zbójecki złotem malowany.

∗             ∗